Dostałam przykaz jedzenia natki pietruszki w ilościach hurtowych. Nie jestem fanką całej tej zieleniny. Jak to mówi mój znajomy : ze wszystkich warzywek najbardziej lubię karkóweczkę :). Ja też! Oto próba pogodzenia przyjemności z obowiązkiem. Pesto można sprytnie ukryć pod plasterkiem szynki, dodać do sałatki, czy gdziekolwiek będzie nam pasowało. Jeżeli będziecie miały/mieli problem ze znalezieniem świeżej pietruszki można użyć mrożonej, albo wyhodować w doniczce jak chlubnie uczyniłam to ja!
Składniki
duży pęczek pietruszki
2-3 ząbki czosnku
kilka orzechów laskowych/ włoskich (lub innych)
2-3 łyżki oliwy z oliwek
pieprz, sól
Orzechy prażymy na suchej patelni 3 minuty, siekamy pietruszkę.Do moździerza( ewentualnie blendera) wrzucamy obrany czosnek, solimy - odda wtedy więcej soków, ucieramy.Wrzucamy resztę składników i dokładnie ucieramy. Dodajemy oliwę, doprawiamy do smaku.
*przepis zauważyłam na którymś z babskich kanałów. Pesto robiłam z pamięci i mam nadzieje że o niczym nie zapomniałam. Wyszło dobre:)
W dzieciństwie nie znosiłam pietruszki. Od czasu gdy przybywa mi lat, przybywa też milości do natki. Takie pesto to coś dla mnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń